Bardzo lubimy czerwiec. Z racji występowania w nim długiego weekendu zawsze można gdzieś pojechać na kilka dni. Szczególnie w taki słoneczny, jaki był w tym roku. Wystarczyło wziąć dzień urlopu (w przypadku Kamila), albo liczyć, że firma da wolne wszystkim swoim pracownikom (w przypadku Edyty) i już mamy cztery dni na wojaże. Dni te zaplanowane mieliśmy już od dawna. Kierunek Berlin, zahaczając również przy okazji o perełkę rokoko - Poczdam.
Do Berlina wyjechaliśmy już w środę w nocy. Kierując się studencką oszczędnością już od kilku tygodni wypatrywaliśmy jakiejś promocyjnej oferty dojazdu. W końcu stanęło na tym, że pojechaliśmy najpierw pociągiem do Szczecina, a następnie stamtąd busem do stolicy Niemiec. I to za 31 zł w jedną stronę dla jednej osoby. Całkiem nieźle :) Warszawa, Dworzec Centralny, godz. 23.30, na peronie ludzi tak dużo, że nie ma gdzie szpilki wcisnąć. Wszyscy wpadli na taki sam pomysł jak my, żeby w drodze nad morze przespać się w pociągu... Do Szczecina dojechaliśmy o 6.35 rano, czyli ok. 5 min po czasie, co jak na polskie koleje jest nie lada wyczynem. Mieliśmy zatem pół godziny na znalezienie miejsca skąd odjeżdża nasz bus. Tym razem podróż trwała 3 godziny, po których wysiedliśmy na lotnisku Berlin-Tegel. Po zakupieniu biletów komunikacji miejskiej, ruszyliśmy autobusem do pierwszego punktu naszego programu.
Zwiedzanie Berlina rozpoczęliśmy od wizyty w pałacu Charlottenburg. Była letnia rezydencja Hohenzollernów uważana jest za najpiękniejszy zespół architektoniczny Berlina. Nazwę kompleksowi nadał król Prus Fryderyk I na cześć zmarłej młodo żony Zofii Charlotty Hanowerskiej. W wyniku bombardowania w czasie drugiej wojny światowej pałac uległ poważnym zniszczeniom i blisko było do podjęcia decyzji o jego całkowitym rozebraniu. Jednak po likwidacji w 1950 r. przez władze Berlina Wschodniego zamku w centrum miasta, postanowiono odbudować Charlottenburg i przywrócić mu dawną królewską świetność.
Przez piękną bramę wejściową, nad którą górują dwaj wojownicy, weszliśmy na dziedziniec honorowy. Na jego środku stoi konny pomnik Wielkiego Elektora - ojca Fryderyka I. Pomnik zachował się w doskonałym stanie, ponieważ całą wojnę przeleżał na dnie pobliskiego jeziora Tegel. Następnie udaliśmy się do kasy, gdzie kupiliśmy bilety na wszystkie dostępne atrakcje (bilet Charlottenburg+) oraz możliwość robienia zdjęć. Co ciekawe można tu wziąć audioguide w języku polskim. I teraz pewna wskazówka. Zarówno Pałac Charlottenburg, jak i miasteczko pałacowe w Poczdamie jest udostępnione do zwiedzania z ramienia organizacji opiekującej się brandenburskimi pałacami i ogrodami. Żeby robić zdjęcia na ich terenie należy wykupić pozwolenie. W ramach pokazania, że je posiadamy dostajemy opaskę na rękę. Jest ona ważna przez dzień, ale nikt nie zauważy, jak założymy tą samą opaskę, w różne dni i w różnych miejscach, a my zaoszczędzimy parę euro :)
We wnętrzu Starego Zamku przechadzamy się po dawnych apartamentach królewskich, zarówno po oficjalnych pomieszczeniach, jak i prywatnych komnatach. W każdym z nich możemy podziwiać zabytkowe meble, na ścianach wiele obrazów. Warto również zadzierać głowę do góry, ponieważ w każdym pokoju sufity zapierają dech w piersiach.
Jednak największe wrażenie robią przede wszystkim dwa pomieszczenia. Pierwsze to tzw. Porcelanowa Komnata, gdzie zebrane zostało 270 sztuk białej i niebieskiej porcelany. Jest to niestety wykonana po wojnie rekonstrukcja kolekcji Fryderyka I. Drugim miejscem jest Kaplica Zamkowa z bogatą ornamentyką i lożą królewską ozdobioną imponującą koroną.
Następnie swoje kroki skierowaliśmy do Nowego Skrzydła, które mieści apartamenty Fryderyka Wilhelma II i III. Szczególną uwagę zwracają dwie olbrzymie sale w stylu rokokowym, z którym bardzo często ma się do czynienia w architekturze wnętrz pałaców w Berlinie i Poczdamie.
Rozległe tereny Charlottenburga są bardzo popularnym miejscem wypoczynku i przechadzek berlińczyków. Podobnie jak pałac, park otaczający go, ilustruje rozwój stylów: od precyzyjnej symetrii barokowych ogrodów, przylegających do pałacu, do romantycznego parku krajobrazowego w stylu angielskim, zajmującego brzeg Szprewy. Główne obiekty w parku to: belweder, pawilon Schinkla i mauzoleum, miejsce pochówku królowej Luizy i jej męża Fryderyka Wilhelma III. Pierwotna budowla, niewielka świątynia dorycka, została kilkakrotnie powiększona, by móc pomieścić także innych członków rodziny Hohenzollerów. W środku panuje atmosfera tajemniczości i czuć powiew historii.
Po paru godzinach spędzonych w Charlottenburgu czas zwiedzać inne atrakcje miasta. Na mapie można zauważyć, że tego dnia jeździliśmy po całym Berlinie. Jednak przy tak świetnie zorganizowanej komunikacji miejskiej nie był to żaden problem. Więcej o rodzajach środków transportu czy biletach komunikacji miejskiej możecie przeczytać w notce: Berlin - porady praktyczne.
Dojechaliśmy do Breitscheidplatz, gdzie na jego środku króluje Kościół Pamięci Cesarza Wilhelma I, określany przez Berlińczyków jako "spróchniały ząb". Z pierwotnego kościoła neoromańskiego ocalał zaledwie fragment dzwonnicy, reszta uległa zniszczeniu podczas bombardowań miasta w 1943 r. W kruchcie starego kościoła zachowała się mozaika przedstawiająca drzewo genealogiczne Hohenzollerów. Wystawione są również informacje na temat historii kościoła, m.in. można zobaczyć, jak ogromny był ten kościół przed zniszczeniem.
Ale takiego kościoła jaki jest budowany w zastępstwie obok, to jeszcze nie widzieliśmy. Z zewnątrz jest to ośmioboczna bryła. Ot tak po prostu i nic więcej. Jednak jej tajemniczość powoduje, że ma się wielką ochotę zajrzeć do środka. Zobaczyć co taki kościół, wyglądający na zewnątrz bardzo nietypowo, zawiera w środku. A wewnątrz jest wręcz... mistycznie. Kojące światło przenika przez przypominające plaster miodu witrażowe niebieskie okna, a złota figura Chrystusa góruje nad wnętrzem. Bardzo oryginalna architektura trzeba przyznać.
Polecamy także odwiedzić miejscowe ZOO, które może się poszczycić jedną z największych ilości gatunków zwierząt na świecie - obecnie prawie 14 tys. Dostępne do zwiedzania jest tam również oceanarium, oczywiście większe niż to we Wrocławiu. Ale w Berlinie jest jeszcze jedno miejsce do zwiedzania ze zwierzakami. Tierpark to mocno oddalony na wschód park zoologiczny, gdzie dano zwierzętom większą swobodę i można je podziwiać na wybiegach, w warunkach bardziej przypominających naturalne. Kamil miał już jednak trochę dość zwiedzania kolejnych ZOO (które Edyta uwielbia), ale nawet jeśli mielibyśmy wybierać, które odwiedzić, nie potrafilibyśmy jednoznacznie się na któreś zdecydować.
W tym miejscu należy dodać, że w całym mieście ciężko znaleźć jakiekolwiek inne ślady po II Wojny Światowej. Jednak pamięć o działaniach Niemiec z tamtego czasu jest odświeżana na wystawie Topografia Terroru. Jest to wystawa plenerowa, która znajduje się za ocalałym fragmentem muru berlińskiego, na gruzach budynków administracyjnych Trzeciej Rzeszy. Miały tu swoje siedziby tajna policja (Gestapo), dowództwo SS, służba bezpieczeństwa SS i Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy. Wystawa stanowi chronologiczną opowieść o najważniejszych wydarzeniach II Wojny Światowej. W pobliskim budynku znajduje się też znacznie większa ekspozycja o tej tematyce, przedstawiająca więcej szczegółowych opisów. Mimo przerażających obrazów, jakie przedstawia, byliśmy zadowoleni z faktu, że taka wystawa istnieje i to w dodatku w Berlinie. Temat nie jest zamiatany pod dywan, a sami Niemcy mogą nabrać więcej brakującego im szacunku, m.in. dla Polaków. Dodatkowo, mamy nadzieję, jest mniejsza szansa, że ktoś po jej obejrzeniu użyje zwrotu "polskie obozy koncentracyjne".
Kolejnym punktem związanym z historią jest Checkpoint Charlie. Już po II Wojnie Światowej, gdy Berlin został podzielony na cztery strefy należące do różnych nacji, istniało tu niegdyś przejście graniczne dla dyplomatów, obywateli innych krajów i wojskowych. Wiąże się z nim jedno z ważniejszych wydarzeń zimnej wojny. W październiku 1961 r. cały świat obserwował, jak przy Checkpoint Charlie stanęły naprzeciw siebie, w odległości zaledwie kilku metrów, czołgi sowieckie i amerykańskie. O tym wydarzeniu przypominają portrety żołnierza amerykańskiego i sowieckiego. Obok znajduje się także Muzeum Muru Berlińskiego Checkpoint Charlie. Ekspozycja zawiera oryginalne przedmioty z lat podziału miasta, opowieści o ucieczkach przez mur oraz dzieła sztuki. My w muzeum nie byliśmy, więc swojej opinii dać nie możemy, jednak z relacji znajomych wyczuliśmy, że byli oni lekko rozczarowani. Co ciekawe każdego dnia na placu stoją dwaj panowie przebrani w mundury armii okupujących strefy powojennego Berlina, którzy czekają tylko, żeby zrobić sobie z nimi zdjęcie - oczywiście za drobną opłatą.
Kilka przystanków metra dalej, nad rzeką Szprewą wznosi się najciekawszy most miasta - Oberbaumbrücke. To neogotycki most, który wyznaczał kiedyś granicę między wschodem a zachodem miasta. Jego nazwa pochodzi od punktu poboru opłaty mostowej, uiszczanej w tym miejscu w XVIII w., kiedy most był zbudowany z pni drzew.
Kilka kroków dalej rozpoczyna się najdłuższy zachowany odcinek muru berlińskiego (1,3 km) - East Side Gallery. Dzisiaj jest to największa na świecie otwarta galeria. Pokrywające go graffiti, wykonane tuż po upadku muru berlińskiego (po części odrestaurowane w 2009 r.), przedstawiające głównie sceny z okresu podziału miasta to prawdziwe dzieła sztuki. Do najsłynniejszych należy bez wątpienia Bruderkuss, czyli pocałunek Honeckera z Breżniewem. Stąd łatwo można przejść na bulwar, z którego w całej okazałości doskonale widać Oberbaumbrücke.
Obok muru, koło jednego z przejść dla pieszych zauważyliśmy ciekawy znak drogowy :)
Informacje praktyczne na koniec:
Do Berlina wyjechaliśmy już w środę w nocy. Kierując się studencką oszczędnością już od kilku tygodni wypatrywaliśmy jakiejś promocyjnej oferty dojazdu. W końcu stanęło na tym, że pojechaliśmy najpierw pociągiem do Szczecina, a następnie stamtąd busem do stolicy Niemiec. I to za 31 zł w jedną stronę dla jednej osoby. Całkiem nieźle :) Warszawa, Dworzec Centralny, godz. 23.30, na peronie ludzi tak dużo, że nie ma gdzie szpilki wcisnąć. Wszyscy wpadli na taki sam pomysł jak my, żeby w drodze nad morze przespać się w pociągu... Do Szczecina dojechaliśmy o 6.35 rano, czyli ok. 5 min po czasie, co jak na polskie koleje jest nie lada wyczynem. Mieliśmy zatem pół godziny na znalezienie miejsca skąd odjeżdża nasz bus. Tym razem podróż trwała 3 godziny, po których wysiedliśmy na lotnisku Berlin-Tegel. Po zakupieniu biletów komunikacji miejskiej, ruszyliśmy autobusem do pierwszego punktu naszego programu.
Zwiedzanie Berlina rozpoczęliśmy od wizyty w pałacu Charlottenburg. Była letnia rezydencja Hohenzollernów uważana jest za najpiękniejszy zespół architektoniczny Berlina. Nazwę kompleksowi nadał król Prus Fryderyk I na cześć zmarłej młodo żony Zofii Charlotty Hanowerskiej. W wyniku bombardowania w czasie drugiej wojny światowej pałac uległ poważnym zniszczeniom i blisko było do podjęcia decyzji o jego całkowitym rozebraniu. Jednak po likwidacji w 1950 r. przez władze Berlina Wschodniego zamku w centrum miasta, postanowiono odbudować Charlottenburg i przywrócić mu dawną królewską świetność.
Przez piękną bramę wejściową, nad którą górują dwaj wojownicy, weszliśmy na dziedziniec honorowy. Na jego środku stoi konny pomnik Wielkiego Elektora - ojca Fryderyka I. Pomnik zachował się w doskonałym stanie, ponieważ całą wojnę przeleżał na dnie pobliskiego jeziora Tegel. Następnie udaliśmy się do kasy, gdzie kupiliśmy bilety na wszystkie dostępne atrakcje (bilet Charlottenburg+) oraz możliwość robienia zdjęć. Co ciekawe można tu wziąć audioguide w języku polskim. I teraz pewna wskazówka. Zarówno Pałac Charlottenburg, jak i miasteczko pałacowe w Poczdamie jest udostępnione do zwiedzania z ramienia organizacji opiekującej się brandenburskimi pałacami i ogrodami. Żeby robić zdjęcia na ich terenie należy wykupić pozwolenie. W ramach pokazania, że je posiadamy dostajemy opaskę na rękę. Jest ona ważna przez dzień, ale nikt nie zauważy, jak założymy tą samą opaskę, w różne dni i w różnych miejscach, a my zaoszczędzimy parę euro :)
We wnętrzu Starego Zamku przechadzamy się po dawnych apartamentach królewskich, zarówno po oficjalnych pomieszczeniach, jak i prywatnych komnatach. W każdym z nich możemy podziwiać zabytkowe meble, na ścianach wiele obrazów. Warto również zadzierać głowę do góry, ponieważ w każdym pokoju sufity zapierają dech w piersiach.
Jednak największe wrażenie robią przede wszystkim dwa pomieszczenia. Pierwsze to tzw. Porcelanowa Komnata, gdzie zebrane zostało 270 sztuk białej i niebieskiej porcelany. Jest to niestety wykonana po wojnie rekonstrukcja kolekcji Fryderyka I. Drugim miejscem jest Kaplica Zamkowa z bogatą ornamentyką i lożą królewską ozdobioną imponującą koroną.
Następnie swoje kroki skierowaliśmy do Nowego Skrzydła, które mieści apartamenty Fryderyka Wilhelma II i III. Szczególną uwagę zwracają dwie olbrzymie sale w stylu rokokowym, z którym bardzo często ma się do czynienia w architekturze wnętrz pałaców w Berlinie i Poczdamie.
Rozległe tereny Charlottenburga są bardzo popularnym miejscem wypoczynku i przechadzek berlińczyków. Podobnie jak pałac, park otaczający go, ilustruje rozwój stylów: od precyzyjnej symetrii barokowych ogrodów, przylegających do pałacu, do romantycznego parku krajobrazowego w stylu angielskim, zajmującego brzeg Szprewy. Główne obiekty w parku to: belweder, pawilon Schinkla i mauzoleum, miejsce pochówku królowej Luizy i jej męża Fryderyka Wilhelma III. Pierwotna budowla, niewielka świątynia dorycka, została kilkakrotnie powiększona, by móc pomieścić także innych członków rodziny Hohenzollerów. W środku panuje atmosfera tajemniczości i czuć powiew historii.
Po paru godzinach spędzonych w Charlottenburgu czas zwiedzać inne atrakcje miasta. Na mapie można zauważyć, że tego dnia jeździliśmy po całym Berlinie. Jednak przy tak świetnie zorganizowanej komunikacji miejskiej nie był to żaden problem. Więcej o rodzajach środków transportu czy biletach komunikacji miejskiej możecie przeczytać w notce: Berlin - porady praktyczne.
Dojechaliśmy do Breitscheidplatz, gdzie na jego środku króluje Kościół Pamięci Cesarza Wilhelma I, określany przez Berlińczyków jako "spróchniały ząb". Z pierwotnego kościoła neoromańskiego ocalał zaledwie fragment dzwonnicy, reszta uległa zniszczeniu podczas bombardowań miasta w 1943 r. W kruchcie starego kościoła zachowała się mozaika przedstawiająca drzewo genealogiczne Hohenzollerów. Wystawione są również informacje na temat historii kościoła, m.in. można zobaczyć, jak ogromny był ten kościół przed zniszczeniem.
Ale takiego kościoła jaki jest budowany w zastępstwie obok, to jeszcze nie widzieliśmy. Z zewnątrz jest to ośmioboczna bryła. Ot tak po prostu i nic więcej. Jednak jej tajemniczość powoduje, że ma się wielką ochotę zajrzeć do środka. Zobaczyć co taki kościół, wyglądający na zewnątrz bardzo nietypowo, zawiera w środku. A wewnątrz jest wręcz... mistycznie. Kojące światło przenika przez przypominające plaster miodu witrażowe niebieskie okna, a złota figura Chrystusa góruje nad wnętrzem. Bardzo oryginalna architektura trzeba przyznać.
Polecamy także odwiedzić miejscowe ZOO, które może się poszczycić jedną z największych ilości gatunków zwierząt na świecie - obecnie prawie 14 tys. Dostępne do zwiedzania jest tam również oceanarium, oczywiście większe niż to we Wrocławiu. Ale w Berlinie jest jeszcze jedno miejsce do zwiedzania ze zwierzakami. Tierpark to mocno oddalony na wschód park zoologiczny, gdzie dano zwierzętom większą swobodę i można je podziwiać na wybiegach, w warunkach bardziej przypominających naturalne. Kamil miał już jednak trochę dość zwiedzania kolejnych ZOO (które Edyta uwielbia), ale nawet jeśli mielibyśmy wybierać, które odwiedzić, nie potrafilibyśmy jednoznacznie się na któreś zdecydować.
W tym miejscu należy dodać, że w całym mieście ciężko znaleźć jakiekolwiek inne ślady po II Wojny Światowej. Jednak pamięć o działaniach Niemiec z tamtego czasu jest odświeżana na wystawie Topografia Terroru. Jest to wystawa plenerowa, która znajduje się za ocalałym fragmentem muru berlińskiego, na gruzach budynków administracyjnych Trzeciej Rzeszy. Miały tu swoje siedziby tajna policja (Gestapo), dowództwo SS, służba bezpieczeństwa SS i Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy. Wystawa stanowi chronologiczną opowieść o najważniejszych wydarzeniach II Wojny Światowej. W pobliskim budynku znajduje się też znacznie większa ekspozycja o tej tematyce, przedstawiająca więcej szczegółowych opisów. Mimo przerażających obrazów, jakie przedstawia, byliśmy zadowoleni z faktu, że taka wystawa istnieje i to w dodatku w Berlinie. Temat nie jest zamiatany pod dywan, a sami Niemcy mogą nabrać więcej brakującego im szacunku, m.in. dla Polaków. Dodatkowo, mamy nadzieję, jest mniejsza szansa, że ktoś po jej obejrzeniu użyje zwrotu "polskie obozy koncentracyjne".
Kolejnym punktem związanym z historią jest Checkpoint Charlie. Już po II Wojnie Światowej, gdy Berlin został podzielony na cztery strefy należące do różnych nacji, istniało tu niegdyś przejście graniczne dla dyplomatów, obywateli innych krajów i wojskowych. Wiąże się z nim jedno z ważniejszych wydarzeń zimnej wojny. W październiku 1961 r. cały świat obserwował, jak przy Checkpoint Charlie stanęły naprzeciw siebie, w odległości zaledwie kilku metrów, czołgi sowieckie i amerykańskie. O tym wydarzeniu przypominają portrety żołnierza amerykańskiego i sowieckiego. Obok znajduje się także Muzeum Muru Berlińskiego Checkpoint Charlie. Ekspozycja zawiera oryginalne przedmioty z lat podziału miasta, opowieści o ucieczkach przez mur oraz dzieła sztuki. My w muzeum nie byliśmy, więc swojej opinii dać nie możemy, jednak z relacji znajomych wyczuliśmy, że byli oni lekko rozczarowani. Co ciekawe każdego dnia na placu stoją dwaj panowie przebrani w mundury armii okupujących strefy powojennego Berlina, którzy czekają tylko, żeby zrobić sobie z nimi zdjęcie - oczywiście za drobną opłatą.
Kawałki muru berlińskiego w sprzedaży. Interes się kręci :) |
Kilka kroków dalej rozpoczyna się najdłuższy zachowany odcinek muru berlińskiego (1,3 km) - East Side Gallery. Dzisiaj jest to największa na świecie otwarta galeria. Pokrywające go graffiti, wykonane tuż po upadku muru berlińskiego (po części odrestaurowane w 2009 r.), przedstawiające głównie sceny z okresu podziału miasta to prawdziwe dzieła sztuki. Do najsłynniejszych należy bez wątpienia Bruderkuss, czyli pocałunek Honeckera z Breżniewem. Stąd łatwo można przejść na bulwar, z którego w całej okazałości doskonale widać Oberbaumbrücke.
Obok muru, koło jednego z przejść dla pieszych zauważyliśmy ciekawy znak drogowy :)
Uwaga turyści!! :D |
Zamek Charlottenburg - godziny otwarcia: kwiecień - październik 10.00-18.00, listopad - marzec 10.00-17.00, w poniedziałki zamknięte; ceny biletów: normalny - 12 €, ulgowy - 8 €, bilet Charlottenburg+ (uprawnia do zwiedzania Starego Zamku, Nowego Skrzydła, Nowego Pawilonu, Belwederu oraz Mauzoleum) normalny - 17 €, ulgowy - 13 €; opłata za możliwość robienia zdjęć - 3 €. Więcej informacji na stronie.
Zoo Berlin - godziny otwarcia: styczeń - 14 marca i 25 października - grudzień 9.00-17.00, 15 marca - 24 października 9.00-18.30; ceny biletów: normalny - 13 €, uczniowski/studencki - 10 €, dzieci do 15. roku życia - 6,50 €. Więcej informacji na stronie.Topografia Terroru (Topographie des Terrors) - godziny otwarcia: 10.00-20.00; zwiedzanie jest darmowe. Więcej informacji na stronie.
Muzeum Checkpoint Charlie - godziny otwarcia: codziennie 9.00-22.00; ceny biletów: normalny - 12,50 €, studencki - 9,50 €, uczniowski (7-18 lat) - 6,50 €; opłata za możliwość robienia zdjęć - 2 €. Więcej informacji na stronie.
0 komentarze