Co ciekawego wydarzyło się w 2015 roku - nasze TOP 9

by - stycznia 06, 2016

Przełom roku to okres często wykorzystywany do przeróżnych podsumowań, zestawień, porównań całorocznych. Postanowiliśmy kontynuować tą tradycję i każde z nas, niezależnie od siebie wybrało 5 najciekawszych/najfajniejszych/zapadających w pamięć momentów, które przydarzyły się nam podczas ubiegłorocznych wyjazdów. Okazało się, że w jednym punkcie jesteśmy zgodni, dlatego zamiast popularnej listy dziesięciu najlepszych, przedstawiamy nasze TOP 9 roku 2015.



1. Fenomen marketingu, który przywrócił malownicze miasto do życia - Brugia

W lipcu wybraliśmy się do Belgii, gdzie podczas trzydniowego pobytu  mieliśmy w planach zwiedzanie stolicy - Brukseli oraz zwanej Wenecją Północy - Brugii (ile tych Wenecji na tym świecie jest :). Na ten drugi cel zdecydowaliśmy się po obejrzeniu filmu o bardzo dziwnie przetłumaczonym tytule na polski "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj" (z ang. "In Bruges"), którego akcja toczy się właśnie w Brugii. Nie będziemy tu przedstawiać fabuły filmu, jednak dzięki niemu możemy zobaczyć piękne i malownicze miejskie ulice oraz kanały. Możemy potraktować go jako videoprzewodnik po tym uroczym mieście. Obecnie Brugia jest dość mocno oblegana przez turystów, właśnie od czasu premiery filmu. Taka jest moc marketingu.


2. Gimnastyka, napływ adrenaliny, śliskie i wąskie szczeliny - Błędne Skały w Górach Stołowych 

W marcu postanowiliśmy wybrać się w Góry Stołowe, a naszym punktem wypadowym było uzdrowiskowe miasteczko Kudowa Zdrój. Jak na tą porę roku, było całkiem ciepło, dlatego nie spodziewaliśmy się trudniejszych warunków przy podchodzeniu do rezerwatu skalnego Błędne Skały, umiejscowionego na wysokości 853 m n.p.m. Dojście tam nie wydawało nam się bardzo dużym wyzwaniem. Na początku szlak nie był wymagający, jednak im wyżej, tym droga stawała się coraz bardziej kamienista, aż w końcu zobaczyliśmy pierwszy śnieg. Dodatkowo okazało się, że szlak nie jest obsługiwany do końca kwietnia, a wejście jest na własną odpowiedzialność. Na ostatnim najbardziej stromym etapie wspinaczki było już dość niebezpiecznie, ślisko i stromo. Jednak adrenalina dodała nam odwagi. Po dotarciu na szczyt okazało się, że drugi szlak kończący się w tym samym miejscu był znacznie łatwiejszy niż ten, którym wchodziliśmy. Ale przynajmniej była przygoda. Przejście labiryntu skalnego w Błędnych Skałach też nie było łatwe - wąskie szczeliny, woda z topniejącego śniegu skapująca na głowę i brak pewnego gruntu pod stopami uczynił to przejście wymagającym, ale na pewno na długo zapadającym w naszej pamięci. Srebrzysty lśniący lód pięknie komponował się w skalnym krajobrazie. Polecamy Góry Stołowe wczesną wiosną dla żądnych przygody, ale szukajcie łatwiejszych szlaków - one i tak dostarczą wam sporo emocji.


3. Spacer po kolorowym ogrodzie botanicznym z muzyką Chopina w uszach - Żelazowa Wola

Jak pewnie każdy z Was wie w Żelazowej Woli urodził się nasz najsłynniejszy kompozytor i pianista Fryderyk Chopin. W ówczesnej oficynie, obecnie bardziej małym dworku, urodził się nasz wielki rodak. Jeżeli sam dworek i jego wartość informacyjna trochę nas zawiodła, to zauroczył nas otaczający go piękny, kolorowy park obfitujący w wiele egzotycznych gatunków drzew i mniejszych roślin. Przy wejściu do parku można wypożyczyć  audioprzewodnik (ale jest też do ściągnięcia na Androidzie), w którym co jakiś czas słuchaliśmy dzieł Chopina. Do tej pory nie byliśmy fanami utworów pianistycznych i ogólnie muzyki klasycznej. Jednak siedząc na ławeczce obok jeziorka, będąc otoczonym przez kolorową florę w blasku słońca, taka muzyka zaczęła wreszcie na nas działać - odprężająco i radująco. Dla szczególnych wrażliwców miejsce obowiązkowe!


4. W górę rzeki po drabinach, lepiej nie patrzeć w dół - szlak Sucha Bela w Słowackim Raju

Słowacki Raj to park narodowy w północnej Słowacji, blisko polskiej południowej granicy. Wizytówką tego miejsca są bardzo ciekawe szlaki z dwoma najpopularniejszymi na czele: Sucha Bela i Przełom Hornadu. Ze względu na pogodę udało nam się przejść w całości jedynie pierwszy z nich. Wspinając się korytem potoku na szczyt o wysokości 959 m n.p.m. byliśmy otoczeni pięknym wapiennym wąwozem, a na naszej drodze często (według Edyty zdecydowanie za często) stawały bardzo strome wejścia, często po drabinach. Niektóre z nich naprawdę są bardzo wysokie i lepiej nie patrzeć w dół podczas wspinaczki, ponieważ dla bezpieczeństwa mamy udostępniony jedynie jeden łańcuch do podtrzymania się. Można poczuć się trochę jak Bear Grylls w leśnej dżungli :) Piękne widoki, sporo adrenaliny, polecamy!



5. i 6. Pierwszy lot samolotem i to od razu na koniec Europy, gdzie zastanawialiśmy się jak dobrać się do jedzenia - Barcelona

Nasze wspólne wyjazdy rozpoczęliśmy od wakacji 2012, więc staż mamy jeszcze krótki :). Na początku przemieszczaliśmy się głównie autobusami, pociągami albo ostatecznie samochodem. Dopiero na początku 2015 r. przeżyliśmy swój pierwszy lot samolotem. Dla Kamila był on dość bolesny, ze względu na uciążliwy ból ucha (pewnie ze względu na różnice w ciśnieniu), ale w końcu udało się wylądować prawie na drugim końcu Europy - w Barcelonie. Niestety podczas lotu panowała noc, stąd nie widzieliśmy co było za oknami. Może i lepiej, bo człowiek nie zdaje sobie wtedy sprawy, że w sumie jest kilka tysięcy metrów nad ziemią! Była to nasza pierwsza tak daleka podróż i od razu natrafiliśmy na nowości - także w kulinarii. Kamil zawsze próbuje lokalnych potraw i tym sposobem pod nasze nosy trafiła paella z krewetkami i małżami, czyli w skrócie smażony ryż z owocami morza. Pierwszy raz jedliśmy krewetki w pancerzykach, stąd nie wiedzieliśmy jak dobrać się do jedzenia i które części są jadalne. Przed kolejnym wyjazdem w tereny nadmorskie na pewno musimy trochę doszkolić się w tym zakresie :).


7. Smok, morskie stworzenia, ludzki szkielet - ciekawe połączenie w Casa Battlo

Barcelona słynna jest z nietypowej architektury Antonio Gaudiego, który w swojej twórczości bardzo mocno inspirował się naturą. Motywy zaczerpnięte żywcem ze świata roślin i zwierząt bardzo często widać w jego projektach. Jednym z lepszych na to przykładów jest kamienica Casa Battlo w Barcelonie. Chociaż do tej pory jest to miejsce o najdroższym bilecie wstępu, jaki musieliśmy opłacić (18,5 euro!), to i tak opłacało się tam wstąpić. Okna w kształcie skorupy żółwia, sufit w kształcie tafli wody, do której wpadła kropla deszczu, czy też balkony w kształcie skorupek małży. Całość dopina przednia elewacja przypominająca ludzki szkielet oraz dach, na którym rządzi smok z kolorowymi dachówkami jako łuskami. Zarządzający kamienicą chwalą się, że nie ma w budynku żadnych kątów prostych. Lepszej reklamy na zaciekawienie potencjalnego turysty nie potrzeba.

 

8. Wielkie zaskoczenie - Łódź

Wyjazdem do Łodzi chcieliśmy przekonać się czy prawdziwy jest stereotyp, że Łódź jest strasznie nudnym oraz brzydkim miastem. Wiele osób pukało się w głowę, kiedy mówiliśmy, że jedziemy zwiedzać Łódź. I jak to zwykle bywa, najlepiej jest, jak człowiek na własne oczy zobaczy, co i jak. Spacerowaliśmy po Łodzi prawie całe dwa dni szlakiem pomników bajkowych bohaterów z naszego dzieciństwa - wróbelek Ćwirek, kot Filemon czy Miś Uszatek to niektóre postacie, które widywaliśmy na mieście. Zwieńczeniem trasy były odwiedziny w studium animacji Se-ma-for, w którym te postaci powstały. Mieliśmy tam również możliwość obejrzenia na większym ekranie oscarowej produkcji studia "Piotruś i wilk". Miasto ma wiele do zaoferowania, trzeba tylko trochę głębiej poszukać. Muzeum Dętki, jedyne muzeum w Polsce kanału deszczowego, wspaniałe pałace dawnych właścicieli fabryk oraz właśnie niespotykana fabryczna, ceglana architektura przypomina o wspaniałej historii tego niedocenianego obecnie miasta. Owszem nie ukrywamy, że w Łodzi jest też problem dużej liczby bardzo starych nieodnowionych budynków, czy też problemów z upadającym przemysłem włókienniczym, który jest najbardziej rozwinięty właśnie tutaj. Jednak na pewno powszechnie występujące stereotypy o Łodzi są przesadzone.


9. Podziwianie miasta  z najwyższej katedry katolickiej na świecie - Kolonia

Przyjeżdżając do Kolonii i wychodząc z dworca głównego parę kroków dalej musimy już zadzierać głowy do góry, aby móc podziwiać w całej okazałości najwyższą katedrę katolicką na świecie. 157 metrów robi wrażenie. Wrażenie na nas zrobiła też droga na sam szczyt jednej z dwóch wież, skąd można podziwiać zabudowę całego miasta. Wejście na górę zajęło nam spokojnie z 25 minut wdrapywania się na szczyt schodów, schodów i jeszcze więcej wąskich schodów. Razem w sumie było ich 509. Nagroda była sowita - widok na miasto,  na potężny Ren, most Hohenzollernów oraz majaczące w oddali drugie wielkie miasto - Bonn.



Tak przedstawia się nasze TOP mijającego roku. Mamy nadzieję, że rok 2016 będzie dla was wszystkich obfitował we wspaniałe przygody, cudne widoki oraz wspaniałych ludzi, których spotkacie na swojej drodze w podróży. A więc życzymy udanego Nowego Roku!!!

Polecamy również

0 komentarze